piątek, 30 kwietnia 2010

Co zrobić, kiedy żona sprawia kłopot?

"Złote rady" na kłopoty z niesfornymi żonami znalazł egipski duchowny Mazen Al-Sarsawi. Podczas telewizyjnego kazania wychwalał kary cielesne, które powinien serwować każdy mężczyzna swojej żonie, by ta była posłuszna i znała swoje miejsce. Według duchownego "kobieta nigdy nie może być głową rodziny".

Jakie inne "ciekawe poglądy" głosił ten egipski duchowny?

  • "Jeśli żona sprawia Ci kłopot, czymś Cie zdenerwuje lub gdy podejrzewasz cokolwiek bij ją kijem. Rozbij jej głowę".
  • "Kobiety, które poszły do pracy doprowadzają do zmiany domu w parlament".
  • "Przekazanie władzy kobiecie, która nie potrafi prowadzić auta, nie wspominając o utrzymaniu kontroli w domach zniszczy muzułmańskie domy".


piątek, 23 kwietnia 2010

Zawiesili uczennicę, bo nosiła hidżab...

Szesnastoletnia Najwa Mahla od tygodni chodzi do szkoły im. Camilo Jose Celi w Pozuelo pod Madrytem nie na lekcje, lecz do świetlicy, gdzie po zajęciach koledzy i koleżanki przynoszą jej notatki i informują o pracach domowych. - To jest dyskryminacja, ale nie chcę stracić roku - mówi dziennikarzom Najwa.
Nie wolno jej chodzić na lekcje, dopóki nie zdejmie hidżabu, który postanowiła nosić dwa miesiące temu. Dyrektor zawiesił ją, bo regulamin szkoły zakazuje siedzenia na zajęciach z nakrytą głową oraz prowokacyjnego ubioru. "Mimo kilkakrotnych upomnień nauczycieli Najwa upierała się przy postawie sprzecznej z regułami współżycia szkolnego" - napisał w uzasadnieniu. 
Najwa urodziła się w Hiszpanii, dokąd w 1986 r. przyjechali z Maroka jej rodzice. W domu przestrzega się nakazów islamu. Ojciec jest szefem ośrodka kultury muzułmańskiej w Pozuelo oraz wspólnoty muzułmańskiej, która ma tam swój meczet. Ale ojciec odradzał córce włożenie na głowę chusty, bo spodziewał się kłopotów. Najwa nie usłuchała. - Chciałam pokazać jasno, że moja religia mi odpowiada.

Wówczas wywiązała się awantura. Niektórzy uczniowie i nauczyciele zaprotestowali, natomiast kilku kolegów Najwy zaczęło przychodzić do szkoły z kapturami na głowie na znak solidarności. Dyrektor też ich zawiesił.

Ojciec Najwy odwołał się do madryckiego kuratorium. - Hidżab nie uniemożliwia rozpoznania córki, lecz jest jedynie przejawem wolności religijnej zagwarantowanej w artykule 16. konstytucji.

Przewodniczący wspólnoty muzułmańskiej w Hiszpanii napisał w liście do dyrektora, że regulamin szkoły jest niezgodny z prawem hiszpańskim. - Poza tym hidżab chroni przed pasożytami, np. wszami.

Szef innej Federacji Hiszpańskiej Muzułmańskich Wspólnot Religijnych zaprotestował u ministra sprawiedliwości. - Takie zakazy wzmagają tylko fanatyzm religijny.

Dyrektor jest w kropce. Zdaje sobie sprawę, że regulamin jest przestarzały i że pierwotnie zakaz nakrycia głowy nie miał w ogóle dotyczyć hidżabu, tylko czapek. W przeciwieństwie do Francji w Hiszpanii prawo krajowe tej sprawy nie reguluje. W przyszłym tygodniu ma się zebrać rada szkolna. - Nie chciałem awantury. To przykre dla jej rodziny i dla niej samej. Jestem pewien, że wyjście się znajdzie - mówi dyrektor.

Ale nie wiadomo, jak zareagują nauczyciele i rodzice, którzy zaprotestowali przeciw hidżabowi Najwy.

W katalońskim mieście Gerona trzy lata temu szkoła zakazała noszenia hidżabu ośmioletniej uczennicy, także Marokance. Rodzice odwołali się do rządu, ale gotowi byli wracać do Maroka, jeśli zakaz zostanie podtrzymany. Rząd Katalonii zakaz uchylił.

W 2002 r. 13-letnia uczennica została usunięta ze szkoły katolickiej w Madrycie za noszenie chusty. Przeniosła się do szkoły publicznej i skończyła ją z chustą na głowie w 2005 roku.

W sądzie najwyższym jest skarga adwokatki, muzułmanki, której sąd zakazał udziału w rozprawie w hidżabie na głowie.

Źródło: Gazeta Wyborcza

sobota, 17 kwietnia 2010

Przygody Salwy

Oto krótki film, którego bohaterką jest Salwa.

Salwa - akcja przeciw molestowaniu kobiet

W Libanie trwa wielka kampania przeciwko molestowaniu seksualnemu kobiet w miejscach publicznych. To prawdziwa udręka mieszkanek dużych arabskich miast.

Salwa jest młoda, ładna i zgrabna. Pracuje w dużej firmie i któregoś dnia dostaje propozycję awansu. Kiedy ucieszona biegnie do gabinetu szefa, słyszy, że będzie musiała za awans zapłacić, po czym szef z obleśnym uśmiechem zaczyna się do niej dobierać. Oburzona dziewczyna zdziela go torebką i wybiega, trzaskając drzwiami.

Na ekranie pojawia się napis: "Walcz z molestowaniem seksualnym". Tak wygląda pierwszy odcinek kreskówki "Przygody Salwy", która wkrótce zostanie pokazana w libańskiej telewizji. Salwa pojawi się w prasie i na billboardach.

Waleczna Salwa to rysunkowa bohaterka kampanii przeciwko molestowaniu seksualnemu kobiet na ulicach i w miejscu pracy rozpoczętej właśnie przez Libańską Ligę Niezależnych Aktywistów (IndyACT). Salwa ma już swoją stronę na Facebooku, gdzie można przeczytać, że jest "przeciętną Libanką, która ma powyżej uszu codziennego molestowania, dlatego decyduje się wziąć sprawy w swoje ręce". Jest superbohaterką, której "supersiła tkwi w torebce".

- Nasza kampania jest niezbędna, bo Libanki nie mają w tej chwili prawnej ani społecznej ochrony przed molestowaniem - tłumaczy dziennikarzom izraelskiej gazety "Jerusalem Post" Lin Haszim, koordynatorka kampanii. - Nie może być tak, że kobiety nie mogą spokojnie wyjść na ulicę i nawet boją się zaprotestować. Salwa będzie mówić w ich imieniu - zapowiada.

Mieszkanki Bejrutu opowiadają o macaniu i zaczepkach, kiedy idą ulicą, o obleśnych spojrzeniach i wulgarnych komentarzach, kiedy prowadząc samochód, utkną w korku.

Na czołówce listy zagrożeń, podobnie jak w innych arabskich miastach, są kierowcy taksówek, którzy nagminnie atakują swoje pasażerki. - Nie znam kobiety w wieku 15-35 lat, która na myśl o taksówkarzu czułaby cokolwiek poza skrajnym obrzydzeniem - przekonuje autorka blogu Piękno Bejrutu (Beirutbeauty.blogspot.com). W libańskiej stolicy jak grzyby po deszczu powstają firmy taksówkowe zatrudniające same kobiety.

Nie tylko Libanki na co dzień borykają się z molestowaniem seksualnym. W innych dużych arabskich miastach, takich jak Kair czy Damaszek, kobiety nieustannie narażone są na słowne i fizyczne ataki. Nie istnieje prawo, które karałoby sprawców, a do tego kobiety boją się zgłaszać na policję, bo zwykle czeka je nieprzyjemne przesłuchanie, a policjanci bagatelizują sprawę. W dodatku dziewczyna słusznie się boi, że przyznanie, że dotknął ją obcy mężczyzna, zaszkodzi jej reputacji.

Tylko 2 proc. ofiar zgłasza się na policję, bo w świecie arabskim wina za molestowanie najczęściej spada na kobietę. Słyszy się, że sama się prosiła, bo była nieodpowiednio ubrana, chodząc kołysała biodrami albo w ogóle niepotrzebnie wychodziła z domu. A jeśli jest cudzoziemką z Zachodu, to takie zachowanie po prostu jej odpowiada.

Niedawno w programie pt. "Każda kobieta" w telewizji Al-Dżazira egipski parlamentarzysta Jahja Wahdan tłumaczył, że "mężczyzna nigdy nie zaatakuje dziewczyny, która jest odpowiednio ubrana i chodzi w przyzwoity sposób". W rzeczywistości strój nie ma żadnego znaczenia - ofiarą prześladowania równie często padają kobiety osłonięte muzułmańską chustą jak te ubrane w zachodnim stylu.

Sytuacja na kairskich ulicach stała się tak nieznośna, że musieli interweniować miejscowi duchowni. W ubiegłym roku ministerstwo dóbr religijnych rozesłało do 50 tys. meczetów specjalne ulotki "Molestowanie seksualne: przyczyny i rozwiązania", na podstawie których imamowie na kazaniach mają krytykować takie zachowania.

Jest co krytykować, bo według sondaży Egipskiego Centrum Praw Kobiet aż 84 proc. Egipcjanek i 98 proc. cudzoziemek codziennie na ulicach Kairu pada ofiarą molestowania. Ponad 60 proc. Egipcjan otwarcie przyznaje, że chętnie molestuje przypadkowo spotkane kobiety.

Od kilku lat w święto Eid Al-Fitr z okazji zakończenia ramadanu w wyjątkowo tego dnia zatłoczonych centrach arabskich stolic tłumy mężczyzn napastują kobiety. W 2006 r. kilkudziesięciu chłopaków przez kilka godzin polowało na dziewczyny w centrum Kairu. Te, które udało im się okrążyć, dotykali i rozbierali. Dzięki blogerowi Wailowi Abbasowi, który wszystko nagrał, sprawa trafiła do internetu, a potem do egipskich gazet, które zwykle niechętnie opisują takie przypadki.

Według socjologów taka skala zjawiska ma szersze podłoże społeczne. Koszty małżeństwa są ogromne, młodzi ludzie muszą latami czekać na ożenek, a związki pozamałżeńskie są w islamie surowo zakazane. To rodzi frustrację i agresję.

- Ludzie, od których czasem do czterdziestki oczekuje się seksualnej abstynencji, na co dzień oglądają zachodnią telewizję i mają dostęp do internetu. To musi wywołać konflikt - tłumaczył w Al-Dżazirze prawnik Abier el Barbary.
Źródło: Gazeta Wyborcza

sobota, 10 kwietnia 2010

Prezydent RP nie żyje!!

W obliczu dzisiejszej tragedii, pozwolę sobie na zamieszczenie posta całkowicie niezwiązanego z tematyką bloga. 
Rano, 2 kilometry od Smoleńska rozbił się rządowy samolot, na którego pokładzie znajdowali się wybitni polscy politycy. 
Prezydent wraz z delegacją jechał na obchody 70 rocznicy zbrodni katyńskiej. Już wiadomo, że nikt nie przeżył tej straszliwej katastrofy. Ostatnie doniesienia medialne mówią o ponad 130 ofiarach. 

Cała Polska żyje tym tragicznym wydarzeniem. Zginęło wielu ważnych polskich polityków: między innymi : Lech Kaczyński wraz z małżonką Marią Kaczyńską, Ryszard Kaczorowski, Jerzy Szmajdziński, Aleksander Szczygło, Stanisław Komorowski, Maciej Płażyński, Przemysław Gosiewski, Izabela Jaruga-Nowacka, Zbigniew Wassermann. Pod tym linkiem można przeczytać kto znajdował się na pokładzie Tupolewa 154 http://wiadomosci.onet.pl/2153159,11,lista_osob_na_pokladzie_tupolewa,item.html .

Światowe media poinformowały o tej tragedii. Nawet Aljazeera. http://english.aljazeera.net/news/europe/2010/04/20104107407467926.html .
Katastrofa polskiego rządowego samolotu zszokowała cały świat. Kondolencje nadchodzą ze wszystkich krajów. 

Łączę się w smutku ze wszystkimi. Nie ma słów na opisanie tej wielkiej,dla Polski oraz rodzin wszystkich Ofiar, tragedii.

wtorek, 6 kwietnia 2010

Żona na własność

Zapraszam do zapoznania się z artykułem pochodzącym z Los Angeles Times. Tekst traktuje o o sytuacji muzułmanek. Artykuł jest ciekawy, ale komentarze pod nim też zasługują na uwagę.

Większość pakistańskich mężczyzn bije swoje żony.

Kobiety mogłoby chronić prawo, ale nikt go nie przestrzega. Winna jest feudalna mentalność, wedle której kobieta stanowi ruchomy majątek mężczyzny.

Zahida Ilyas wygląda jak przykłada muzułmanka. Odziana w czerń od stóp do głów, z włosami ukrytymi pod chustą, jest uosobieniem skromności. Dopiero kiedy zaczyna opowiadać o tym, jak znęcał się nad nią mąż, i jak rozwiódł się z nią bez jej wiedzy, zabierając dzieci i zostawiając ją bez grosza przy duszy, jej oczy zaczynają błyszczeć, a twarz tężeje. – Mógłby mnie zabić i nikt by mu nic nie zrobił – mówi 32-letnia Ilyas. – Policja, sądy, wszyscy są po stronie mężczyzn. Nas nikt nie słucha. W miarę jak w Pakistanie rośnie liczba rozwodów i przypadków przemocy domowej, los kobiet staje się podwójnie trudny. Kobieta, która doświadcza przemocy ze strony męża, nie może się z nim rozwieść bez jego zgody, natomiast on może ją porzucić, jeśli tylko ma na to ochotę.

Według szacunków Komisji Praw Człowieka, do przemocy dochodzi w 90 proc. pakistańskich małżeństw. Większość przypadków nie jest nigdzie zgłaszana, ponieważ kobiety często nie są nawet świadome, że spotyka je coś złego. Teoretycznie prawo rodzinne w Pakistanie należy do najbardziej postępowych w świecie islamu, chociaż kwestia przemocy domowej nie jest w nim uregulowana. Jednak korupcja, patriarchalny sposób myślenia i problemy z egzekwowaniem istniejących przepisów sprawiają, że ostateczny głos w tej sprawie i tak należy do mężczyzn.– Największym problemem jest feudalna mentalność – mówi Zia Awan z Madadgar Helpline, organizacji pomagającej kobietom w trudnej sytuacji. – Kobiety cały czas traktowane są jak własność swoich mężów. Kartkując album ze zdjęciami ślubnymi, Zahida wspomina, że kiedy w 1999 roku wychodziła za mąż za Mohammada, dalekiego kuzyna, była pewna, że czeka ją świetlana przyszłość. Na fotografii widać przytulającą się parę: ona w ciężkim makijażu, on w wieńcu z czerwonych kwiatów. Małżeństwo było zaaranżowane, więc para młoda poznała się dopiero w dniu ślubu. Zahida rumieniła się, podając Mohammadowi herbatę, i marzyła o dzieciach i domu pełnym miłości. Wkrótce urodziła im się pierwsza córka, a niedługo potem na świat przyszły dwie kolejne dziewczynki.
 
W 2004 roku, kiedy Mohammad stracił pracę, rodzice zaoferowali mu wsparcie, a on zaczął spędzać z nimi coraz więcej czasu. Wtedy też zaczął bić Zahidę, obwiniając ją o to, że nie dała mu syna. Znęcała się nad nią również teściowa. Któregoś razu wymierzyła jej tak silnego kopniaka, że Ilyas poroniła. Jeszcze w tym samym roku urodził im się syn, Saim. Paradoksalnie, sytuacja Zahidy tylko się pogorszyła. Teraz, kiedy Mohammad miał męskiego potomka, żona nie była mu do niczego potrzebna. Latem zeszłego roku, krótko  po narodzinach ich szóstego dziecka, mężczyzna wyprowadził się do swoich rodziców. We wrześniu, kiedy Zahida poszła do niego poprosić o pieniądze na czynsz, zaatakował ją nożyczkami, zostawiając na jej nadgarstku pięciocentymetrową bliznę.

W tym czasie Zahida chodziła już na kurs nauczycielski. Ponieważ nie stać jej było na opiekunkę, na czas zajęć zostawiała córki z teściami. Któregoś dnia w październiku, wracając z kursu, zastała dom zamknięty na głucho. Teściowie, mąż i pięć córek – wszyscy zniknęli. Został jej tylko synek, który tego dnia akurat był w szkole. Wkrótce potem właściciel mieszkania wyrzucił jej rzeczy na ulicę, ponieważ zalegała z opłatami za czynsz. Chociaż ubłagała go , by pozwolił jej wrócić i rozłożył spłatę długu na raty, cały czas żyje z dnia na dzień. Nie stać ją nawet na jedzenie. – Stałam się żebraczką – mówi. Kilka miesięcy później odkryła, że jeszcze w sierpniu Mohammad bez jej wiedzy wystąpił o rozwód, mimo że szyickie prawo wymaga, by poinformować żonę o takim zamiarze. Kiedy w końcu udało jej się ustalić, gdzie mieszka jej mąż, chciała spotkać się z córkami – 10-letnią Thoobą, 9-letnią Fizą, 6-Malihą, 3-letnią Maryam i 7-miesięczną Mairą. Znowu została pobita. Pokazuje nam protokół z obdukcji lekarskiej, w którym mowa jest o "licznych siniakach na nogach i ramionach".
Jej synek często pyta, co się stało z jego siostrami. Nie chce też chodzić do szkoły, ponieważ obawia się, że mógłby zostać porwany. Prawnik jej męża zapowiedział, że ma zamiar uzyskać opiekę nad chłopcem w sposób legalny.
Chociaż wielu szczegółów z opowieści Ilyas nie można sprawdzić, eksperci potwierdzają, że jej historia wcale nie jest niezwykła. W opracowanym przez ONZ Gender Development Index – rankingu określającym pozycję kobiety w społeczeństwie – Pakistan zajmuje 124 miejsce na 155 krajów. Przez telefon Mohammad Ilyas zapewnia nas, że rozwiódł się zgodnie z wszystkimi procedurami prawa cywilnego i koranicznego, a jego żona sama oddała mu w opiekę ich córki pięć lat temu. Dziewczynki wolały zamieszkać z nim i są szczęśliwe – twierdzi. Chłopiec wolał zostać z mamą.– Rozwiedziona kobieta jest nikim – mówi Zahida Ilyas. Zdaje sobie sprawę, że najlepszym wyjściem dla niej byłoby wrócić do krewnych w rodzinnym mieście, ale wówczas nigdy nie zobaczyłaby  już swoich córek.

Zahida twierdzi, że jej mąż wielokrotnie złamał prawo. Zgodnie z przepisami, ojciec nie może zabrać matce córki, która nie weszła jeszcze w wiek dojrzewania, ani syna, który nie ukończył siedmiu lat. Wyjątkiem jest sytuacja, kiedy matka bierze narkotyki lub jest psychicznie niezdolna do opieki nad dzieckiem. Molestowanie seksualne jest karalne, podobnie jak gwałt małżeński.– To jest całkiem dobre prawo – mówi Ali Dayan Hasan z organizacji Human Right Watch. – Jednak sposób, w jaki jest egzekwowane, to już zupełnie inna sprawa. Na niekorzyść kobiet działają realia ekonomiczne, manipulacja i męska solidarność. Nie pomaga im kontrakt małżeński, spisywany najczęściej przez rodzinę męża. Kobiety, które jeszcze przed ślubem chcą rozmawiać o warunkach ewentualnego rozwodu oskarża się o to, że podważają małżeńską jedność.

Mężczyźni mają też znaczący wpływ na decyzje lokalnych sądów. – Wszystko uchodzi im na sucho – mówi Khawar Mumtaz  z organizacji Shertaz, która zajmuje się edukowaniem kobiet w zakresie ich praw. Wysiłki organizacji kobiecych, by zmusić władze do lepszego egzekwowanie istniejącego prawa spotykają się ze sprzeciwem religijnych konserwatystów. W odpowiedzi na apel, by stworzyć ustawę o przemocy domowej, fundamentaliści najpierw upierali się, że taki problem w ogóle nie istnieje, a później zaczęli twierdzić, że zmiana prawa doprowadzi tylko do wzrostu rozwodów.– Duchowni zawsze sprzeciwiali się reformom – mówi Mumtaz. – Z ich perspektywy, kobieta, która dostanie więcej praw, przestanie być posłuszna.
 
http://wiadomosci.onet.pl/1605962,720,1,kioskart.html

Zgadzam się, że przemoc domowa istnieje wszędzie. Kobiety w Europie też mają problem, by się przed nią bronić, jednakże mogą zwrócić się do instytucji, które im pomogą. Praw mogą dochodzić w sądach i nie potrzebują męskich świadków, by udowodnić swoje racje. Rozwódka w Europie nie jest normalnie postrzeganym człowiekiem, a nie obywatelem drugiej, czy też trzeciej kategorii. Kobiety w Europie są bardziej niezależne od swoich mężów - w przypadku rozwodu same mogą zapewnić sobie byt.

Template by:
Free Blog Templates