sobota, 17 kwietnia 2010

Salwa - akcja przeciw molestowaniu kobiet

W Libanie trwa wielka kampania przeciwko molestowaniu seksualnemu kobiet w miejscach publicznych. To prawdziwa udręka mieszkanek dużych arabskich miast.

Salwa jest młoda, ładna i zgrabna. Pracuje w dużej firmie i któregoś dnia dostaje propozycję awansu. Kiedy ucieszona biegnie do gabinetu szefa, słyszy, że będzie musiała za awans zapłacić, po czym szef z obleśnym uśmiechem zaczyna się do niej dobierać. Oburzona dziewczyna zdziela go torebką i wybiega, trzaskając drzwiami.

Na ekranie pojawia się napis: "Walcz z molestowaniem seksualnym". Tak wygląda pierwszy odcinek kreskówki "Przygody Salwy", która wkrótce zostanie pokazana w libańskiej telewizji. Salwa pojawi się w prasie i na billboardach.

Waleczna Salwa to rysunkowa bohaterka kampanii przeciwko molestowaniu seksualnemu kobiet na ulicach i w miejscu pracy rozpoczętej właśnie przez Libańską Ligę Niezależnych Aktywistów (IndyACT). Salwa ma już swoją stronę na Facebooku, gdzie można przeczytać, że jest "przeciętną Libanką, która ma powyżej uszu codziennego molestowania, dlatego decyduje się wziąć sprawy w swoje ręce". Jest superbohaterką, której "supersiła tkwi w torebce".

- Nasza kampania jest niezbędna, bo Libanki nie mają w tej chwili prawnej ani społecznej ochrony przed molestowaniem - tłumaczy dziennikarzom izraelskiej gazety "Jerusalem Post" Lin Haszim, koordynatorka kampanii. - Nie może być tak, że kobiety nie mogą spokojnie wyjść na ulicę i nawet boją się zaprotestować. Salwa będzie mówić w ich imieniu - zapowiada.

Mieszkanki Bejrutu opowiadają o macaniu i zaczepkach, kiedy idą ulicą, o obleśnych spojrzeniach i wulgarnych komentarzach, kiedy prowadząc samochód, utkną w korku.

Na czołówce listy zagrożeń, podobnie jak w innych arabskich miastach, są kierowcy taksówek, którzy nagminnie atakują swoje pasażerki. - Nie znam kobiety w wieku 15-35 lat, która na myśl o taksówkarzu czułaby cokolwiek poza skrajnym obrzydzeniem - przekonuje autorka blogu Piękno Bejrutu (Beirutbeauty.blogspot.com). W libańskiej stolicy jak grzyby po deszczu powstają firmy taksówkowe zatrudniające same kobiety.

Nie tylko Libanki na co dzień borykają się z molestowaniem seksualnym. W innych dużych arabskich miastach, takich jak Kair czy Damaszek, kobiety nieustannie narażone są na słowne i fizyczne ataki. Nie istnieje prawo, które karałoby sprawców, a do tego kobiety boją się zgłaszać na policję, bo zwykle czeka je nieprzyjemne przesłuchanie, a policjanci bagatelizują sprawę. W dodatku dziewczyna słusznie się boi, że przyznanie, że dotknął ją obcy mężczyzna, zaszkodzi jej reputacji.

Tylko 2 proc. ofiar zgłasza się na policję, bo w świecie arabskim wina za molestowanie najczęściej spada na kobietę. Słyszy się, że sama się prosiła, bo była nieodpowiednio ubrana, chodząc kołysała biodrami albo w ogóle niepotrzebnie wychodziła z domu. A jeśli jest cudzoziemką z Zachodu, to takie zachowanie po prostu jej odpowiada.

Niedawno w programie pt. "Każda kobieta" w telewizji Al-Dżazira egipski parlamentarzysta Jahja Wahdan tłumaczył, że "mężczyzna nigdy nie zaatakuje dziewczyny, która jest odpowiednio ubrana i chodzi w przyzwoity sposób". W rzeczywistości strój nie ma żadnego znaczenia - ofiarą prześladowania równie często padają kobiety osłonięte muzułmańską chustą jak te ubrane w zachodnim stylu.

Sytuacja na kairskich ulicach stała się tak nieznośna, że musieli interweniować miejscowi duchowni. W ubiegłym roku ministerstwo dóbr religijnych rozesłało do 50 tys. meczetów specjalne ulotki "Molestowanie seksualne: przyczyny i rozwiązania", na podstawie których imamowie na kazaniach mają krytykować takie zachowania.

Jest co krytykować, bo według sondaży Egipskiego Centrum Praw Kobiet aż 84 proc. Egipcjanek i 98 proc. cudzoziemek codziennie na ulicach Kairu pada ofiarą molestowania. Ponad 60 proc. Egipcjan otwarcie przyznaje, że chętnie molestuje przypadkowo spotkane kobiety.

Od kilku lat w święto Eid Al-Fitr z okazji zakończenia ramadanu w wyjątkowo tego dnia zatłoczonych centrach arabskich stolic tłumy mężczyzn napastują kobiety. W 2006 r. kilkudziesięciu chłopaków przez kilka godzin polowało na dziewczyny w centrum Kairu. Te, które udało im się okrążyć, dotykali i rozbierali. Dzięki blogerowi Wailowi Abbasowi, który wszystko nagrał, sprawa trafiła do internetu, a potem do egipskich gazet, które zwykle niechętnie opisują takie przypadki.

Według socjologów taka skala zjawiska ma szersze podłoże społeczne. Koszty małżeństwa są ogromne, młodzi ludzie muszą latami czekać na ożenek, a związki pozamałżeńskie są w islamie surowo zakazane. To rodzi frustrację i agresję.

- Ludzie, od których czasem do czterdziestki oczekuje się seksualnej abstynencji, na co dzień oglądają zachodnią telewizję i mają dostęp do internetu. To musi wywołać konflikt - tłumaczył w Al-Dżazirze prawnik Abier el Barbary.
Źródło: Gazeta Wyborcza

2 komentarze:

  1. To faktycznie dobrze, że ktoś zwrócił uwagę ten problem. Uważam jednak, że tłumaczenia prawnika Abiera el Barbary nie jest do końca prawdziwe, gdyż wielu moich znajomych czeka do ślubu ze stosunkiem, ale i tak nie podchodzą do obcych kobiet na ulicy i nie obmacują ich.

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny pomysł na komiks!

    OdpowiedzUsuń

Template by:
Free Blog Templates