Zapraszam do zapoznania się z artykułem pochodzącym z Los Angeles Times. Tekst traktuje o o sytuacji muzułmanek. Artykuł jest ciekawy, ale komentarze pod nim też zasługują na uwagę.
Większość pakistańskich mężczyzn bije swoje żony.
Kobiety mogłoby chronić prawo, ale nikt go nie przestrzega. Winna jest feudalna mentalność, wedle której kobieta stanowi ruchomy majątek mężczyzny.
Zahida Ilyas wygląda jak przykłada muzułmanka. Odziana w czerń od stóp do głów, z włosami ukrytymi pod chustą, jest uosobieniem skromności. Dopiero kiedy zaczyna opowiadać o tym, jak znęcał się nad nią mąż, i jak rozwiódł się z nią bez jej wiedzy, zabierając dzieci i zostawiając ją bez grosza przy duszy, jej oczy zaczynają błyszczeć, a twarz tężeje. – Mógłby mnie zabić i nikt by mu nic nie zrobił – mówi 32-letnia Ilyas. – Policja, sądy, wszyscy są po stronie mężczyzn. Nas nikt nie słucha. W miarę jak w Pakistanie rośnie liczba rozwodów i przypadków przemocy domowej, los kobiet staje się podwójnie trudny. Kobieta, która doświadcza przemocy ze strony męża, nie może się z nim rozwieść bez jego zgody, natomiast on może ją porzucić, jeśli tylko ma na to ochotę.
Według szacunków Komisji Praw Człowieka, do przemocy dochodzi w 90 proc. pakistańskich małżeństw. Większość przypadków nie jest nigdzie zgłaszana, ponieważ kobiety często nie są nawet świadome, że spotyka je coś złego. Teoretycznie prawo rodzinne w Pakistanie należy do najbardziej postępowych w świecie islamu, chociaż kwestia przemocy domowej nie jest w nim uregulowana. Jednak korupcja, patriarchalny sposób myślenia i problemy z egzekwowaniem istniejących przepisów sprawiają, że ostateczny głos w tej sprawie i tak należy do mężczyzn.– Największym problemem jest feudalna mentalność – mówi Zia Awan z Madadgar Helpline, organizacji pomagającej kobietom w trudnej sytuacji. – Kobiety cały czas traktowane są jak własność swoich mężów. Kartkując album ze zdjęciami ślubnymi, Zahida wspomina, że kiedy w 1999 roku wychodziła za mąż za Mohammada, dalekiego kuzyna, była pewna, że czeka ją świetlana przyszłość. Na fotografii widać przytulającą się parę: ona w ciężkim makijażu, on w wieńcu z czerwonych kwiatów. Małżeństwo było zaaranżowane, więc para młoda poznała się dopiero w dniu ślubu. Zahida rumieniła się, podając Mohammadowi herbatę, i marzyła o dzieciach i domu pełnym miłości. Wkrótce urodziła im się pierwsza córka, a niedługo potem na świat przyszły dwie kolejne dziewczynki.
W 2004 roku, kiedy Mohammad stracił pracę, rodzice zaoferowali mu wsparcie, a on zaczął spędzać z nimi coraz więcej czasu. Wtedy też zaczął bić Zahidę, obwiniając ją o to, że nie dała mu syna. Znęcała się nad nią również teściowa. Któregoś razu wymierzyła jej tak silnego kopniaka, że Ilyas poroniła. Jeszcze w tym samym roku urodził im się syn, Saim. Paradoksalnie, sytuacja Zahidy tylko się pogorszyła. Teraz, kiedy Mohammad miał męskiego potomka, żona nie była mu do niczego potrzebna. Latem zeszłego roku, krótko po narodzinach ich szóstego dziecka, mężczyzna wyprowadził się do swoich rodziców. We wrześniu, kiedy Zahida poszła do niego poprosić o pieniądze na czynsz, zaatakował ją nożyczkami, zostawiając na jej nadgarstku pięciocentymetrową bliznę.
W tym czasie Zahida chodziła już na kurs nauczycielski. Ponieważ nie stać jej było na opiekunkę, na czas zajęć zostawiała córki z teściami. Któregoś dnia w październiku, wracając z kursu, zastała dom zamknięty na głucho. Teściowie, mąż i pięć córek – wszyscy zniknęli. Został jej tylko synek, który tego dnia akurat był w szkole. Wkrótce potem właściciel mieszkania wyrzucił jej rzeczy na ulicę, ponieważ zalegała z opłatami za czynsz. Chociaż ubłagała go , by pozwolił jej wrócić i rozłożył spłatę długu na raty, cały czas żyje z dnia na dzień. Nie stać ją nawet na jedzenie. – Stałam się żebraczką – mówi. Kilka miesięcy później odkryła, że jeszcze w sierpniu Mohammad bez jej wiedzy wystąpił o rozwód, mimo że szyickie prawo wymaga, by poinformować żonę o takim zamiarze. Kiedy w końcu udało jej się ustalić, gdzie mieszka jej mąż, chciała spotkać się z córkami – 10-letnią Thoobą, 9-letnią Fizą, 6-Malihą, 3-letnią Maryam i 7-miesięczną Mairą. Znowu została pobita. Pokazuje nam protokół z obdukcji lekarskiej, w którym mowa jest o "licznych siniakach na nogach i ramionach".
Jej synek często pyta, co się stało z jego siostrami. Nie chce też chodzić do szkoły, ponieważ obawia się, że mógłby zostać porwany. Prawnik jej męża zapowiedział, że ma zamiar uzyskać opiekę nad chłopcem w sposób legalny.
Chociaż wielu szczegółów z opowieści Ilyas nie można sprawdzić, eksperci potwierdzają, że jej historia wcale nie jest niezwykła. W opracowanym przez ONZ Gender Development Index – rankingu określającym pozycję kobiety w społeczeństwie – Pakistan zajmuje 124 miejsce na 155 krajów. Przez telefon Mohammad Ilyas zapewnia nas, że rozwiódł się zgodnie z wszystkimi procedurami prawa cywilnego i koranicznego, a jego żona sama oddała mu w opiekę ich córki pięć lat temu. Dziewczynki wolały zamieszkać z nim i są szczęśliwe – twierdzi. Chłopiec wolał zostać z mamą.– Rozwiedziona kobieta jest nikim – mówi Zahida Ilyas. Zdaje sobie sprawę, że najlepszym wyjściem dla niej byłoby wrócić do krewnych w rodzinnym mieście, ale wówczas nigdy nie zobaczyłaby już swoich córek.
Zahida twierdzi, że jej mąż wielokrotnie złamał prawo. Zgodnie z przepisami, ojciec nie może zabrać matce córki, która nie weszła jeszcze w wiek dojrzewania, ani syna, który nie ukończył siedmiu lat. Wyjątkiem jest sytuacja, kiedy matka bierze narkotyki lub jest psychicznie niezdolna do opieki nad dzieckiem. Molestowanie seksualne jest karalne, podobnie jak gwałt małżeński.– To jest całkiem dobre prawo – mówi Ali Dayan Hasan z organizacji Human Right Watch. – Jednak sposób, w jaki jest egzekwowane, to już zupełnie inna sprawa. Na niekorzyść kobiet działają realia ekonomiczne, manipulacja i męska solidarność. Nie pomaga im kontrakt małżeński, spisywany najczęściej przez rodzinę męża. Kobiety, które jeszcze przed ślubem chcą rozmawiać o warunkach ewentualnego rozwodu oskarża się o to, że podważają małżeńską jedność.
Mężczyźni mają też znaczący wpływ na decyzje lokalnych sądów. – Wszystko uchodzi im na sucho – mówi Khawar Mumtaz z organizacji Shertaz, która zajmuje się edukowaniem kobiet w zakresie ich praw. Wysiłki organizacji kobiecych, by zmusić władze do lepszego egzekwowanie istniejącego prawa spotykają się ze sprzeciwem religijnych konserwatystów. W odpowiedzi na apel, by stworzyć ustawę o przemocy domowej, fundamentaliści najpierw upierali się, że taki problem w ogóle nie istnieje, a później zaczęli twierdzić, że zmiana prawa doprowadzi tylko do wzrostu rozwodów.– Duchowni zawsze sprzeciwiali się reformom – mówi Mumtaz. – Z ich perspektywy, kobieta, która dostanie więcej praw, przestanie być posłuszna.
http://wiadomosci.onet.pl/1605962,720,1,kioskart.html
Zgadzam się, że przemoc domowa istnieje wszędzie. Kobiety w Europie też mają problem, by się przed nią bronić, jednakże mogą zwrócić się do instytucji, które im pomogą. Praw mogą dochodzić w sądach i nie potrzebują męskich świadków, by udowodnić swoje racje. Rozwódka w Europie nie jest normalnie postrzeganym człowiekiem, a nie obywatelem drugiej, czy też trzeciej kategorii. Kobiety w Europie są bardziej niezależne od swoich mężów - w przypadku rozwodu same mogą zapewnić sobie byt.