Zachęcam do przeczytania wywiadu z Asmą Barlas. Rozmowę przeprowadziła Ludwika Włodek - Biernat. Została ona opublikowana w Wysokich Obcasach 08 marca 2008 roku.
Jest pani znaną islamską feministką, a unika pani tego określenia. Czemu?
Bo frustruje mnie zachowanie wielu feministek. Większość z nich jest biała. Mają dobre intencje, ale często zachowują się niezręcznie. Upominają się o prawa kolorowych kobiet, takich jak ja, nie pytając nas o zdanie. Robią to nawet w mojej obecności, tak jakbym była przedmiotem niezdolnym do wyrażenia własnej opinii. Zawsze jednak byłam przekonana o równości płci. Tylko że moje rozumienie równości czerpię z Koranu. To było wyraźne, gdy porównywałam się do feministek wywodzących się z kultury muzułmańskiej i uznających islam za religię seksistowską, która "sankcjonuje upośledzoną pozycję kobiety", jak to kiedyś określiła Fatima Mernissi [marokańska socjolożka]. Poddałam się, gdy przeczytałam Margot Badran, badaczkę islamskiego feminizmu, która nazywa go "dyskursem równości płci czerpiącym legitymację z Koranu i szukającym praw i sprawiedliwości dla wszystkich istot ludzkich niezależnie od ich płci i położenia społecznego". Dokładnie tym się zajmuję!
Dlaczego szuka pani potwierdzenia zasady równości płci akurat w Koranie?
Dla wierzących muzułmańskich kobiet to najważniejszy punkt odniesienia. Prowadzi nas przez życie i nadaje mu sens. W większości muzułmańskich społeczeństw Koran wciąż jest używany jako argument przeciwko prawom kobiet. Dlatego ja zwracam się do Koranu, żeby udowodnić, że to nieprawda.
Jak z jednego tekstu można wywieść tak różne wnioski?
Koran jest uniwersalny. Dlatego ani historia, ani arabskie społeczeństwo, ani patriarchat nie stanowią jego przesłania. Jest nim zasada miłości, równości, łagodności, wzajemności i zgody między małżonkami. Skoro Koran zaleca takie równościowe zasady, nawet dla patriarchalnego społeczeństwa z VII wieku, znaczy to, że te zasady są uniwersalne, nie patriarchat.
Jak zwykły człowiek czytający Koran może odróżnić, co w nim jest historyczne, a co jest jego uniwersalnym przesłaniem?
To nie jest skomplikowane. W VII-wiecznej Arabii rozwodzono się, wypowiadając formułkę: "Jesteś dla mnie jak plecy mojej matki". Arabowie nosili też konkretne stroje, mieli niewolników. To wszystko są historyczne zwyczaje, które każdy średnio inteligentny człowiek jest w stanie rozpoznać. Takie były realia tamtych czasów i Koran musiał się do nich odnosić. Ale nie znaczy to, że skoro Arabowie wtedy nosili określone stroje, ja również dziś muszę takie nosić. Mówi się, że Grecy byli ojcami demokracji. Jednak była to wątpliwa demokracja z naszego punktu widzenia - dotyczyła przecież tylko wąskiej grupy zamożnych mężczyzn. Jednak chodzi o samą zasadę, która się wtedy narodziła.
Weźmy konkretny przykład. Sura 24, werset 31 głosi: 'Powiedz wierzącym kobietom, żeby spuszczały skromnie swoje spojrzenia i strzegły swojej czystości; i żeby pokazywały jedynie te ozdoby, które są widoczne na zewnątrz; i żeby narzucały zasłony na piersi, i pokazywały swoje ozdoby jedynie swoim mężom lub ojcom albo ojcom swoich mężów, albo swoim synom lub synom swoich mężów, albo swoim braciom, albo synom braci lub synom swoich sióstr; lub ich żonom, lub tym, którymi zawładnęły ich prawice. I niech one nie stąpają tak, aby było wiadomo, jakie ukrywają ozdoby'. Wielu muzułmańskich konserwatystów uważa, że ten werset daje im prawo żądać od kobiet noszenia hidżabu, najbardziej fundamentalistyczni każą żonom i córkom nosić nawet rękawiczki. Jednak ten werset nie narzuca nic poza skromnością. Skromność oznacza różne rzeczy w różnych kulturach. Koran jasno mówi tylko, że kobiety powinny zakrywać piersi. O włosach czy rękach nie wspomina. Ja nie noszę chusty, bo Koran nie każe mi jej nosić.
Poprzedni werset dokładnie taką samą skromność zaleca mężczyznom. 'Powiedz wierzącym: niech spuszczają skromnie spojrzenia i niech zachowują czystość'. To są ogólne zasady. Niezależnie czy jesteś na Księżycu, czy w VII-wiecznej Arabii. Nawet fundamentaliści, gdy chcą odróżnić to, co historyczne, od tego, co uniwersalne, robią to z łatwością. Np. mułłowie, którzy ogłaszali fatwy przez internet, jakoś nie przejmowali się tym, że Koran nic na temat internetu nie wspomina. Tylko jeśli chodzi o kobiety, nie potrafią zrobić tego rozróżnienia. Łatwo się domyślić dlaczego.
Czasem jednak Koran jest dobitny. Werset 34 sury 3: 'Mężczyźni stoją nad kobietami ze względu na to, że Bóg dał wyższość jednym nad drugimi, i ze względu na to, że oni rozdają ze swojego majątku. Przeto cnotliwe kobiety są pokorne i zachowują w skrytości to, co zachował Bóg. I napominajcie te, których nieposłuszeństwa się boicie, pozostawiajcie je w łożach i bijcie je! A jeśli są wam posłuszne, to starajcie się nie stosować do nich przymusu'. Arabskie słowo zapisywane za pomocą liter d-r-b było tłumaczone jako "bić". Ale ono ma 16 innych znaczeń, m.in "oddzielać" lub "odchodzić". Ci, którzy naciskają, by odczytywać je jako "bić", powinni wyjaśnić, dlaczego wybierają najgorsze z możliwych znaczeń.
Takie odczytanie tego słowa kłóci się z nauczaniem Koranu, które zaleca miłość i wzajemność w małżeństwie, nakazuje mężczyznom łagodnie traktować żony, nawet jeśli te są dla nich niedobre. Koran ostrzega i mężów, i żony, by nie zapominali o wzajemnym szacunku i poszanowaniu wolności drugiej strony, nawet gdy się rozwodzą.
Pani zajmuje się tekstem samego Koranu. Jednak wiele osób, które chcą udowodnić, że religia islamu gorzej traktuje kobiety, odwołuje się do przykładów z życia Mahometa, bożego posłańca. Ostatnio głośna była sprawa afgańskiego studenta. Skazano go na śmierć, bo pokazał kolegom ściągnięty z internetu artykuł o tym, że Mahomet nie dbał o dobro kobiet. Autor ukrywa się pod pseudonimem "Arasz Bezbożnik". Opisał, jak Prorok używał podstępów, by poślubić kolejne żony, jak ogarnięty pożądaniem do jednej z nich łamał zasadę, że należy wszystkie żony traktować sprawiedliwie i u każdej spędzać tylko jedną noc. Przytoczył historię pięknej Zainab, która była żoną adoptowanego syna Mahometa, lecz tak bardzo spodobała się jego ojcu, że rozwiódł się z nią, by mogła poślubić Proroka.
Poligamia w czasach Mahometa była powszechna. Inni prorocy, z wyjątkiem Jezusa, też mieli wiele żon. Dawid miał 900 żon i nałożnic. Dlaczego Mahomet miałby być inny?
Monogamia to stosunkowo niedawna instytucja. Przyszła do Europy wraz z rewolucją mieszczańską. Poligamia i poliandria były praktykowane w wielu społeczeństwach, nie tylko arabskim.
Ważne jest, że Mahomet traktował żony z szacunkiem, kochał je, nie kazał im pracować na siebie. Wiadomo na przykład, że sam sobie gotował, naprawiał ubrania i sam zakładał sobie buty.
Skoro życie rodzinne Mahometa było czymś normalnym w jego czasach, dlaczego muzułmanie tak się oburzają, gdy ktoś zwraca uwagę, że - delikatnie mówiąc - odbiega ono od dzisiejszych standardów poprawności politycznej?
Niedługo zaczynam pracę na uniwersytecie w Amsterdamie. Jeden z wykładów będzie dotyczył tysiącletniej historii przedstawiania islamu i Proroka w szczególnie nienawistny sposób. W Europie panuje stary zwyczaj demonizowania muzułmanów. Na przykład kwestię damskiego stroju wybrano właśnie dlatego, żeby podkreślić inność islamu.
Zachód do dziś ma tendencję, żeby niewielką grupę muzułmanów traktować jako reprezentatywna próbę. Zapominają na przykład, że Indonezja jest największym krajem muzułmańskim. A tamtejszy islam jest bardzo liberalny. Muzułmanie to nie tylko Arabia Saudyjska i talibowie. To tak, jakby wziąć dziesięciu Polaków. Założę się, że jeden na tych dziesięciu robi coś złego, ale dlaczego sądzić po nim, że wszyscy Polacy są źli?
A czy pani praca nie jest traktowana w świecie muzułmańskim jak herezja? Mieszka pani w Stanach, wykłada na Ithaca College pod Nowym Jorkiem.
Nie ma jednego świata muzułmańskiego. Dlatego też moja praca jest różnie przyjmowana. Pochodzę z Pakistanu. Zanim przyjechałam do USA, pracowałam w pakistańskim Foreign Service. Gdy władzę przejął fundamentalistyczny dyktator Zia ul Haq najpierw zwolniono mnie z pracy, a później nie mogłam już tam ani bezpiecznie żyć, ani pracować. Faktycznie, niektórym muzułmanom nie podoba się to, co robię. Większość nie ma o tym pojęcia. A niektórzy uważają to za ważne i wolnościowe. Moją książkę "Beliving Woman in Islam. Unreading Patriarchal Interpretations of the Qur'an" dwa lata temu przetłumaczono na indonezyjski. Tłumaczono ją też na bengalski, na arabski. A że niewielu ludzi przeczyta ją od deski do deski, to jeszcze nie powód, żeby przestać pisać. Dla kogo Marcin Luter napisał swoich 95 tez? Piszę, bo czuję, że powód jest ważny. Muzułmanie mają prawo to wiedzieć. Powinni mieć wybór.
Wykazując, że Koran nie narzuca dominacji mężczyzn, działa pani wbrew wielowiekowej tradycji.
To nie takie trudne, jak pani myśli. Nie tak trudno jest znaleźć w Koranie argumenty na potwierdzenie moich tez. Szczególnie dla kogoś, kto przeczytał dokładnie całą świętą księgę, a ja robię to od 35 lat. Trudno jest natomiast przekonać muzułmanów, by czytali tekst jako całość. Ludzie wybierają jedno na tysiąc słów i na nim budują całą tę filozofię opresji kobiet. Kultura muzułmańska nie czerpie tylko z Koranu. Jest jeszcze tradycja: sunna, czyli przykłady z życia Proroka, i całe prawo muzułmańskie - szariat. Sunna i szariat czerpią z Koranu, ale w odróżnieniu od niego nie są dziełem bożym. Zostały ukształtowane przez ludzi. Można w nich znaleźć pełno argumentów przeciwko emancypacji kobiet. Kiedy ktoś próbuje pokazywać, że to niezgodnie ze słowem bożym, może usłyszeć: "A kim ty jesteś, żeby tak mówić? Muzułmanie byli tak uczeni przez setki lat". Konieczne jest nowe odczytanie tradycji, tak żeby była zgodna z przesłaniem Koranu, a Koran sam w sobie jest bardzo liberalny.